Życie przygotowuje nas o strat. „Po drodze” tracimy przyjaciół, znajomych, pracę, czas, relacje z Drugim.
Rozumiem to tak, że wiele osób z jakichś sobie tylko wiadomych powodów traci kontakt z członkami swojej rodziny lub ludźmi, z którymi kiedyś pracowali czy przyjaźnili się. Nie podejmują kontaktów „na żywo „, jakoś nie po drodze” im. Spotkania w realu a telefon czy mejl… nie tworzy większych więzi przez co relacje „umierają”, zanikają, kończą się.
W niektórych rodzinach panuje przyzwolenie na próby odcięcia się któregoś z jej członków. Osłabiona więź powoduje utratę – czasami już na zawsze – kontaktów. Co skutkuje odcięciem się.
Straty są różne.
Mam coraz większą świadomość, że oprócz zysków też tracę.
Piszę ten tekst w Dniu Wszystkich Świętych. Cmentarze „płoną” zniczami, dzwonią dzwony w kościołach, nagrobki, znicze, kwiaty wiązanki, wieńce. Strata boli i zmusza do refleksji. I choć życie przygotowuje mnie do niej nie jest łatwo godzić się z odejściem raz na zawsze. Już nie usłyszę znajomego głosu, nie poczuję dotyku rąk, przytulenia.
Rodzina musi trwać. Życie nie stoi w miejscu. A jednak…
Zanurzam się w listopadowej modlitwie za tych, którzy odeszli. Od nich uczę się, aby nie kontynuować przekazów, które już mi nie służą, ale tworzyć nowe, moje. Świadomość dbania o kontakt z bliskimi i dalszymi pozwala łatwiej przechodzić przeżywanie straty.,/p>